Jesień zdecydowanie zmieniła Crowborough w kolorowe przytulne gniazdo, z którego nie chce się wychylać nosa. Lisy i wiewiórki częściej bawią się pod drzewami, a ptaki jakoś rozważniej szykują miejsce do założenia rodziny. Ja też częściej zatrzymuję się po drodze do domu i przyglądam kolorowej przyrodzie. Lubię jesień. Lubię jej cza so spo wol nie nie.
Choć tej jesieni czas biegnie wyjątkowo szybko. Ledwo sie obejrzę, a po sobocie, znów kolejna sobota. Biegam ze szkoły do domu, z domu do pracy, potem do drugiej. A w międzyczasie albo po czasie, pijemy z Kamilą kawę, gramy w gry planszowe i oglądamy filmy. Dużo filmów.
Za tydzień zaś lecimy do Jordanii. Tam nie ma kolorowych liści, obecnie jest 36 stopni i zastanawiam się jak wytrzymam pod dwoma warstwami ubrań. Sukienka musi być długa, z długim rękawem,a pod nią legginsy lub spodnie i oczywiście zakryta głowa. Dobrze, że Oli nie musi stosować się do wymogów arabskiej kultury . Jedziemy tam z pracy, choć całą rodziną. Będziemy spać z Nomadami na pustyni, odwiedzimy szkoły, gdzie uczą się ubogie dzieci i kobiety, które nie umieją czytać i pisać, a potem będę jeść dużo dań z jagnięciny.
Na razie jednak, jestem tutaj. I wiecie co, zaczynam lubić Crowborough...