Nie wiem jak w Polsce, ale w Anglii wciąż nie ma wiosny. Deszcz i plus 5 stopni to codzienny pogodowy scenariusz. Nie pamiętam już jak wygląda słońce, czasem się zastanawiam, czy w ogóle istnieje. No to tyle na temat pogody.
U nas czas ostatnio mknie bardzo szybko i powiem szczerze, że z utęsknieniem czekam na Święta. Poleżeć, poleniuchować, popatrzeć w sufit - tego mi trzeba. O, albo pojechać na zakupowy dzień!
Powłóczyć się bez celu. Ech, rozmarzyłam się... Ostatnio bowiem jestem tak zajęta,że nie mam czasu nadrobić zaległości w wielu rzeczach (blogowaniu, prasowaniu, czytaniu, a nawet spaniu). Wstajemy wcześnie, zawozimy Oliego do szkoły, potem praca jedna, praca druga, chwila w domu na kawę, znów szkoła, obiad, spotkanie z J, odrobienie lekcji z Olim itd itd...o weekendzie już nie wspomnę. Ostatnio weekendy jakby nie istnieją. Udało nam się z moją koleżanką z Węgier - Niki założyć grupę dla polskich dzieci i w sobotę jak szalone od 9 rano urządzałyśmy salę i wymyślałyśmy zabawy. Było super i Oli stwierdził, że mógłby chodzić tam zamiast szkoły. Sześcioro dzieci i wszystkie przecudne. Ich mamy były na tyle zadowolone, że stwierdziły, że zrobią dla mnie akcje marketingową, więc jestem przeszczęśliwa.
A i mamy w Crowborough nową kawiarnię! Nazywa się Harris & Hoole i jest świetna. W końcu nowoczesna, pełna młodych ludzi i życia! I muszę się do czegoś przyznać, trochę kręciłam nosem na otwarcie jej w naszej mieścinie, bo już mieliśmy fajne, lokalne miejsca. Jednak Harris & Hool to coś naprawdę innego i cieszę się, że będę miała gdzie zabrać K. na partyjkę scrabbli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz