środa, 12 września 2012

No nie jest.

Dzisiaj.

Obudziłam się o 7.20 . Mój mały człowiek przydreptał, zaplótł wokół mnie swoje ręce i szepnął "Dzień dobry kwiatuszku". Dzień dobry kochany synku.

Wczoraj.

Moje dziecko wraz z Marysią lat 7, Kubą lat 5 rwali jabłka. Biegali z patykami po sadzie i strącali zupełnie niedojrzałe owoce. Wchodzili na drzewo i zjadali twarde, zielone gruszki machając nogami w powietrzu. Oliego ugryzła osa, Marysia zdarła kolano, Kuba umorusał buzię.

Ja z Jowitą piłam kawę i patrzyłam na słońce. Jowita słucha, ja słucham. Lubię ją. Włączyłyśmy radio i udawałyśmy, że znamy się od stuleci. 

Dzisiaj. 

To mój mąż mnie obudził. Połaskotał w stopę. Nie lubię tego, a jednocześnie lubię bardzo.

Wczoraj.

Położyłam się na sofie. Ułożyłam poduszkę pod głowę, zaciągnęłam koc pod samą szyje. Popatrzyłam na ilość książek, które żyją już własnym życiem zajmując wolną przestrzeń w salonie. Zamknęłam oczy i pomyślałam "Nie jest źle". 



4 komentarze: