czwartek, 6 września 2012

Zameldowana.

Nie pisałam aż miesiąc. No może dwa. Nie było mnie. Byłam w fantazji, niebycie, na innej planecie, która czasem mam wrażenie, że nie istnieje. Co robiłam? Wąchałam powietrze. Godzinami. Jadłam maliny. Kilogramami. Myślałam. Metrami.

Już jestem w domu, nie - domu. Jest ciepło, a nawet gorąco. Wczoraj po miesiącu rozłąki zobaczyłam swojego męża, który jest chyba jakimś marzeniem sennym. Lepszego człowieka nie znam. I nie poznam.

To chyba na tyle. Jeszcze nie zdążyłam rozpakować walizki, a co dopiero głowy.

1 komentarz:

  1. No to weź rozpakuj tą głowę, bo ja tu czekam na jakieś wieści!!!!

    OdpowiedzUsuń