piątek, 4 maja 2012

Nigdy nie wiesz kogo spotkasz.

Edward: A więc jesteś mamą Olivera?
Ja: Tak, o tam biegnie. Oli, wracaj, Oliii stop! Chodź, zobacz kto tu jest. Powiedz 'hello'.
Oli: Hello Edward!

Edward: Hello Oliver. How are you?

Oli już odjechał na hulajnodze i zniknął za drzewem.

Edward: I jak ci tutaj w UK?

Zastawnawiam się chwilkę co powiedzieć. Być politycznie poprawna czy postawić na niepopularną prawdę. No cóż, przywykłam do płynięcia pod prąd, więc stawiam na prawdę.

Ja: Dziękuję, że pytasz. Anglia.. Wiesz, piękny kraj, ta zielona trawa, przemili ludzie. Tylko wiesz co? Nie mogę pojąć jednego, czemu tak trudno znaleźć tu prawdziwych przyjaciół.
Edward: Oj, my jesteśmy z tego znani. Nie zaprzyjaźniamy się. Jesteśmy samotnikami żyjącymi w grupie. Nigdy nie usłyszysz od nas szczerej opini na swój temat. Tacy troszkę obłudni chyba jesteśmy. I nieufni. Do bólu nieufni.
Ja: O właśnie...nieufni.... Wiesz, nie chciałam tego mówić wprost, bo w końcu jesteś Anglikiem..
Edward: W sumie tak. Urodziłem się tutaj, ale wiesz, moi rodzice są z Izraela...
Ja: No proszę...
Edward: I jak byłem tam ostatnio na wakacjach to zaskoczyła mnie szczerość ludzi. Że nikt się nie obraża, jak nie powiem 10 razy 'thank you'.
Ja: O, o właśnie! I 'please'...
Roześmialiśmy się głośno. Aż brzuchy bolały. Fajnie było spotkać Edwarda. 
Oli podjechał do nas z patykiem i mówi, że tam jest ślimak bez skorupy. Ślimak był czarny i obślizgły. Rzeczywiście bez skorupy.
Ja: Edward, musimy skręcić, bo ja mieszkam tam, o gdzie ta górka.
Edward: OK, więc pa! Pa Oliver!
Oli: Pa Edward.

A potem zajrzeliśmy z Olim do wielkiej skrzyni, w której zimą przechowuje się sól.  Był w niej piasek, puszka po piwie, kapsle i woda. Oli powiedział, że to jakiś skarb. I że on jest piratem. Rrrrr "Goń mnie mamo, goń mnie". Gonię...

Bycie piratem jest właśnie tym o co chodzi w życiu. Czasem wsiadam w mój statek narysowany zieloną kredką i jadę odwiedzić swoich przyjaciół. Czasem oni wsiadają w swoje łódki i przypływają do mnie. Jak chociażby taki jeden pirat za tydzień. Jednak fajnie było spotkać Edwarda. Miałam wrażenie, że on tutaj też czuje  się trochę 'inny'...

3 komentarze:

  1. Jeszcze kilka lat i u nas też tak będzie. Już teraz ludzie dzielą się na właśnie takich skrajnych "nieufniaków" oraz tych, którzy szybko przekraczają granicę i chcą za wszelką cenę się zaprzyjaźnić. A nie można tak po środku? Po prostu iść na kawę i nie musieć gadać o swoich życiowych problemach? Swoją drogą, muszę być bardzo angielska wciąż wyznaczając linię, poza którą nie wpuszczam moich podwórkowych znajomych ;)
    GG

    OdpowiedzUsuń
  2. lecz jeśli pozostaniemy tacy, angielscy właśnie, bez wylewności i dzielenia się nie tylko problemami, ale przede wszystkim słabościami , radościami, inspiracjami to czy to nadal będzie przyjaźń?

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie będzie, ale to kwestia wyboru. Doświadczenia uczą, że przyjaźń wcale nie musi być tym czego się spodziewamy, czego oczekujemy. Ja osobiście wolę pozostać taka angielska własnie dla ogólu, a dla Ciebie i kilku wytrwałych ;) mogę być z domieszką Polski. Po trzydziestce wyznaczyłam sobie już cel - więcej się nie zaprzyjaźniać. Trochę z niego zboczyłam na kilka miesięcy, ale już wróciłam na swoje dobrze znane tory. Oj, tam, widzisz...prowokujesz mnie do wynurzeń.

    OdpowiedzUsuń