poniedziałek, 10 grudnia 2012

Los na loterii

Dialogi w Anglii są czasami bezcenne, magiczne, wyjątkowe. Tak też było i tym razem, gdy wracałam wieczornym autobusem z Tunbridge Wells.

Rozmowa z kierowcą autobusu, siwym panem z brodą w podeszłym wieku.

Ja: Czy może pan się zatrzymać na dole przy Montargis Way?
Kierowca autobusu: Oczywiście, gdzie dokładnie?
Ja: Tam przy skrzyżowaniu, tuż przy górce.
Kierowca: Dobrze. A Pani z Crowborough?
Ja: Nie. Z Polski.
Kierowca: Dzień dobry (po polsku).
Ja: Dzień dobry (uradowana). A pan kiedyś był w Polsce?
Kierowca: Tak, przez pięć lat prowadziłem tam autobus. W Zakopanem, Katowicach, Wrocławiu. O tak, Wrocław był taki piękny. I Tatry. Tatry były zjawiskowe. Cudowne.
Jeśli wygrałbym  los na loterii i mógłbym wybrać nagrodę, to tą nagrodą byłoby być tam, w Polsce.
Ja: Naprawdę? To zupełnie jak ja. Ja też chciałabym tam być.
Kierowca: To jeśli wygram taki los, to panią odnajdę i pojedziemy razem.
Ja: Dobrze, trzymam pana za słowo.

Tutaj autobus się zatrzymał i pobiegłam do domu ubierać z dzieckiem choinkę. Pana pewnie nigdy nie zapomnę, bo tak to już z moją pamięcią jest, że zatrzymuje takie chwile na zawsze.


2 komentarze: