Dzisiaj nie lubię mojej emigracji. Dzisiaj, mocniej niż zazwyczaj, tęsknota przybrała kolor purpury.
Czasami najzwyczajniej w świecie nie lubię Anglii. Nie, nie jestem malkontentem. Zazwyczaj pozytywnie oceniam sytuację i widzę szklankę do połowy pełną.
Dzisiaj jednak jej nie lubię. Może przez ten szary kolor nieba.
Nie lubię deszczu, który pada niemal nieprzerwanie.
Nie lubię braku lata i braku śniegu w zimie.
Nie lubię bezzapachowego jedzenia.
Nie lubię zdystansowania ludzi.
Nie lubię pozamykanych okien na cztery spusty i życia za murem.
Nie lubię, gdy Oli musi zmagać się z językiem, by mieć chociaż jednego kolegę.
Nie lubię angielskich domów starców, gdzie jesień życia człowiek spędza w zimnym odosobnieniu.
Nie lubię niedogrzanych domów i pleśni na sufitach.
Nie lubię umawiać się na kawę z miesięcznym wyprzedzeniem. Z kalendarzem w ręku.
Nie lubię, bo ludzie bardzo rzadko wiedzą tutaj czym jest prawdziwa przyjaźń.
Nie lubię poprawności politycznej, która zabiera godność.
Nie lubię pustych ulic w niedzielę.
Nie lubię sztucznego uśmiechu w sobotę.
Nie lubię samotności moich sąsiadów.
Nie lubię siebie, gdy tęsknię zbyt mocno.
Tak niestety czasami bywa, ale można się do tego przyzwyczaić;)
OdpowiedzUsuń:((
OdpowiedzUsuńTy, Madziu rozpromieniasz szara, deszczowa, zdystanoswana, popranwosciowa, plesniowa, chlodna Anglie!!
usciski
Laur
Najlepsze jest to, że to nielubienie zawsze mija i przychodzi dzień, w którym budzisz się tak samo mocno przepełniona poczuciem szczęścia, tak jak dzisiaj poczuciem nielubienia.
OdpowiedzUsuń:* :* :* :*
Nic się nie martw, niedługo przybywam i biorę ze sobą słońce :)
OdpowiedzUsuńGG
Obawiam się,że może Ci sie nie udać;)
OdpowiedzUsuńPrzytulam!!!!
OdpowiedzUsuń